Kiedy w królestwie Delain ginie dobry król Roland, o otrucie władcy zostaje oskarżony jego syn Peter, następca tronu. W rzeczywistości winny zbrodni jest królewski czarnoksiężnik Flagg, jeden z największych żyjących magów. Człowiek, który tysiąc lat swego życia spędził na studiowaniu Wielkiej Księgi Zaklęć. Flagg zrobi wszystko, by władzę objął młodszy syn Rolanda Thomas. Peter zostaje aresztowany, osądzony i skazany na uwięzienie przez resztę życia w celi na szczycie Iglicy. Flagg obejmuje stanowisko doradcy nowego króla - Thomasa. Szepcząc młodzieńcowi na ucho, spiskując i knując, zły czarodziej przejmuje stopniowo władzę nad całym państwem. Z lubością oddaje się swoim ukochanym rozrywkom: prowokuje konflikty, przygląda się rozlewowi krwi... Do czasu, gdy prawowity następca tronu ucieka z wieży, by stawić mu czoła. Tylko Peter może ocalić Delain od horroru, jaki szykuje sadystyczny mag. Jeśli mu się nie uda, drugiej szansy nie będzie...
Książka do nabycia w księgarni SELKAR.PL
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą recenzja książki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą recenzja książki. Pokaż wszystkie posty
piątek, 5 listopada 2010
niedziela, 1 sierpnia 2010
"Uprowadzona" Michael Robotham - recenzja książki
Pewnej nocy ranny detektyw Vincent Ruiz zostaje wyłowiony z Tamizy. Niestety, stracił pamięć i dopiero psycholog pomoże mu złożyć w sensowną całość rozproszone wspomnienia. Jednym z nich jest historia uprowadzonej trzy lata wcześniej Mickey Carlyle. Dziewczynki nie odnaleziono, dochodzenie zostało zakończone, do więzienia trafił człowiek skazany w procesie poszlakowym. Ruiz jednak wierzy, że dziecko żyje, i uważa, że natychmiast trzeba wznowić śledztwo.
Wprowadzony takim oto opisem z tyłu książki, zabrałem się do czytania „Uprowadzonej” Michaela Robothama. Już na początku muszę powiedzieć, że na tej oto powieści się zawiodłem. Oczekiwałem wartkiego dreszczowca, a'la Dan Brown, który czyta się z zapartym tchem, a dostałem, co najwyżej ciekawy kryminał z interesującą fabułą i kiepskimi opisami. Tak, bo właśnie opisy są moim zdaniem największą bolączką „Uprowadzonej”. Jako przykład wystarczy wysunąć scenę, w której bohater ucieka samochodem, a która jest przedstawiona ledwie w kilku zdaniach. Prędkość, uczucie niepewności, strach, pot występujący na czoło: to ma przykuć czytelnika do książki i wywołać w nim jakieś głębsze emocje. A tak, pozostaje niestety niedosyt. Pół biedy by było, gdyby ucieczka zakończyła się niepowodzeniem. Taki obrót spraw kompletnie zaskoczyłby czytelnika i zaintrygował. Nie wiem, albo wynika to z niedopatrzenia autora, albo z jego lenistwa. Albo z jednego i z drugiego.
Wprowadzony takim oto opisem z tyłu książki, zabrałem się do czytania „Uprowadzonej” Michaela Robothama. Już na początku muszę powiedzieć, że na tej oto powieści się zawiodłem. Oczekiwałem wartkiego dreszczowca, a'la Dan Brown, który czyta się z zapartym tchem, a dostałem, co najwyżej ciekawy kryminał z interesującą fabułą i kiepskimi opisami. Tak, bo właśnie opisy są moim zdaniem największą bolączką „Uprowadzonej”. Jako przykład wystarczy wysunąć scenę, w której bohater ucieka samochodem, a która jest przedstawiona ledwie w kilku zdaniach. Prędkość, uczucie niepewności, strach, pot występujący na czoło: to ma przykuć czytelnika do książki i wywołać w nim jakieś głębsze emocje. A tak, pozostaje niestety niedosyt. Pół biedy by było, gdyby ucieczka zakończyła się niepowodzeniem. Taki obrót spraw kompletnie zaskoczyłby czytelnika i zaintrygował. Nie wiem, albo wynika to z niedopatrzenia autora, albo z jego lenistwa. Albo z jednego i z drugiego.
Subskrybuj:
Posty (Atom)